Fraktalove

Adi Nowak, barvinsky

Niczym się nie przejmujmy chodź stąd Mam być szczery Mówię nie lubię tych klubów w chuj w nich głośno Przychodzą tam ludzie ja ludzi nie lubię Ludzie często mylą to ze samotnością Na wrocławskiej gwary gadek jesień jebie babim latem Chmary fanek patrzą z kaptura robię se barykadę Taki ze mnie motherfucker po ficie jak raper żaden A bicek te jeszcze ze słoikiem daję radę sam Na tej płycie spałaś prawie zrobię tobie zatem kawę Death wish a nie jakieś latte byś wolała do kielicha Zapraszam Cię na terapię róbmy jogę dżoje czytaj Ty nic tak nie zbliża jak lot na psychodelikach łoooj Nie wiem co tam ćpacie w bramie Raczej się nie zaciekawię chyba to odpycha nas Wolę kiedy piękny nas dźwięk wznieca w mojej głowie ambient A beztroska i wszechwiedza wstrzyma mocą grzyba czas I słuchamy papierosów po seksie paląc jointa i sącząc Fraktalową flaszeczkę tonąc w materacu myśli Nie znamy się kompletnie może ty mnie troszeczkę Ale skąd masz pewność że te słowa Mówią prawdę zupełnie Nasze spotkanie pierwsze Daje poczuć nam się jak turyści Zwiedzam labirynty nowej głowy Czy będzie z tego coś jeszcze czy już nigdy Nawet nie myślę co jak nie podołam Umysł mi tańczy a parkiet w kolorach Po lolach niezły całkiem ze mnie tancerz Dziś umrę lecz czegoś najpierw dokonam Konanie ciekawa strasznie to rola Czas nam ucieka i śpiewa nas ne dogonyat czysto Nie wiem nie znam się Gubisz się w odlotach coś tam majaczysz o prawdzie o bogu Ja ciebie rozumiem kociak im trzeba tego dozować po trochu Jak chcesz ich wyrwać z nałogu tyrania dla kogoś za grosz do grobu Sama nie byłaś gotowa do kroku wtedy zjawiłem się ja Od roku nie da się tego od tak odroczyć Po mroku wierzysz że zawsze wyjdzie światła wiązka po nocy Ty rzucaj to co cie blokuje łapiesz jak dreamcatcher Z nas idiotów a z żyć skecze robią Rzucam koła tonącym Widzę fajne figury robię trójkąty jestem z trójkątów Wiedz że chcę mądrych nie chcę zazdrosnych Świat jest ciut gorzki a ja chcę na słodko Wieją wichury to ja zostanę w domku Poczytam książki czy kumpelki wpadną Chcemy na słodko nie skanduj gorzko trzy kubeczki z kroplą Chcemy na kwaśno polatać chodźmy I słuchamy papierosów po seksie paląc jointa i sącząc Fraktalową flaszeczkę tonąc w materacu myśli Nie znamy się kompletnie może ja was mnie troszeczkę Ale skąd masz pewność że instynkty Wskażą prawdę bezbłędnie Nasze spotkania częste Dają poczuć nam się jak nudyści Zwiedzam labirynty znanych ciał Czy będzie z tego coś jeszcze Oby nigdy Chyba że bez krzywdy

Written by: Lyrics Licensed & Provided by LyricFind

Create your own version of your favorite music.

Sing now

Kanto is available on:

google-playapp-storehuawei-store