ROMANTICPSYCHO

Quebonafide, TACONAFIDE

"O, kogo widzę?" "Dzień dobry" "Dobrze, że Pan wreszcie dotarł" "Jakoś długo tu trafić nie mogłem, tu do Pana" "Może opowie mi Pan, co się u Pana działo ostatnio" "Mhm, tylko, chyba trudno mi tak będzie na sucho, bez bitu" "To może puszczę instrumental A Pan mi opowie, co Panu leży na sercu, dobra?" "Okej" "W takim stylu może być?" "Tak" "Okej, zacznijmy od 2018 roku, co tam się wydarzyło?" Skończyłem trasę Eko, chciałem tylko wieczny detoks Śmierdzieliśmy groszem, wszędzie ten przeklęty fetor Każdy machał łapą w górze jak maneki-neko I poczułem szczęście wreszcie, to jak leczy mnie to, Miód I Mleko Z moim przyjacielem za fuzję Po której mamy grubsze portfele, no I żaluzje Teksty odłożyłem na później, miałem kontuzję A serca łamałem tak, że mógłbym z nich układać puzzle Aż nie zakochałem się w dziewczynie z popu Była płomieniem, a ja beczką prochu Widziałem gwiazdy bez teleskopu Ale rady na tej autostradzie miały znaki stopu Byłem gotów, żeby zmyła ze mnie smutek Choć pochodziła z branży, w której każdy rzeźbi tępym dłutem W której, żeby sprzedać płytę, trzeba sprzedać dupę A jeśli masz farcik, to wystarczy ci pokazać sutek Ja z branży, która umie wszystko łatwo jebać Sprzedałem więcej płyt niż Sheeran nie potrafiąc śpiewać Wow, chodzę po niebie jak ten młody Jedi Mamy całą scenę w ledach, świeci jak jebane Vegas Skończyli mnie kochać, jak skończyłem ostatni nielegal Czuję się jak Ronald Reagan, sława jest jak słony cheddar "Huh, w sumie tak, tak to w sumie wyglądało, huh" "Oho, no ale może trzymajmy się jednego tematu Może coś o związku swoim Pan opowie, bo widzę, że Pana pochłonął" "Huh, totalnie" "Jak, jak się Pan z tym czuje Jak to było, jakie to uczucie się zakochać?" To było jak pigułka Somy Moja mama mówiła: jesteś rozbisurmaniony I nawet małe rzeczy z nią wyglądały jak cuda Moja niania mówiła Ty nie miałeś niani, Kuba No tak, nie wiem wiele o opiece Ale znam miejsca, do których będziemy długo lecieć Ten jej słodki uśmieszek, tak jak dulce de leche Ej, nie chcę nigdy budzić się w tym rutynowym świecie Gdzie kurier przywozi dietę, kumpel przynosi becel Łzy kapią na mój sweter, muszę wrócić z bukietem, a co? (Co?) Jeżeli większą uciechę niż to co mówię Sprawia im to jak się uczeszę "Ale znowu wraca Pan do mówienia o sobie" "Przepraszam" "A może pogadajmy o niej, tak? Wróćmy do wybranki" Jej dłonie są takie ciepłe Spalam się, jakbym trenował przed piekłem Tak, coś sobie w końcu przyrzekłem Nie mogę odejść, jest za dużo rzeczy, które są piękne "Aha, czyli nie jest z Panem tak najgorzej krótko mówiąc" "No nie wiem" "To w takim razie ja może Panu" "Nie, nie, nie, nie" Jestem w desperacji Jakbym w sobotni deszczowy wieczór łapał taxi Pizza I łyk Metaxy Daj mi lekarstwa za cztery baksy, za cztery baksy "Nie, nie, nie, nie, ja przepiszę Panu jakieś benzo wobec tego Ale niestety wydaje mi się Że widzę u Pana początki syndromu romantic psycho"

Written by: Lyrics Licensed & Provided by LyricFind

Create your own version of your favorite music.

Sing now

Kanto is available on:

google-playapp-storehuawei-store